poniedziałek, 19 grudnia 2011

Początek :)

     Zaczęło się w 2009 roku, kiedy moja koleżanka poleciła mi stronę MARANTY z przepiękną biżuterią frywolitkową. Usiadłam przed komputerem, kliknęłam w Google i zobaczyłam te prześliczne cudeńka, w których z miejsca się zakochałam. Postanowiłam więc spróbować swoich sił w tej technice. Okazało się to nie lada wyzwaniem, ponieważ koronka frywolitkowa, wbrew pozorom nie jest taka prosta na jaka wygląda. Bardzo trudno jest samemu rozgryźć schematy jak i sposób jej wykonania, ale nie jest to nie możliwe. Po długim i żmudnym " przekopywaniu " internetu można znaleźć to czego się szuka, a przy odrobinie ( bardzo duuuuużej odrobinie ) zdolności manualnych, wytrwałości i cierpliwości opanować tajniki tej sztuki. Ja, bynajmniej dałam radę. Nie długo po tym jak " zaraziłam " się frywolitkowaniem nastąpiła nieoczekiwana przerwa w mojej twórczości, bo jak wiadomo życie toczy się swoim torem, a XXI w. nie sprzyja posiadaniu nadmiernej ilości wolnego czasu. Przez pewien okres musiałam skupić się na pracy, a raczej na tym, żeby jakoś w niej egzystować, nie ma nic gorszego od ciągłego stresu i pracy, która nie sprawia nam przyjemności. Cóż, nie będę ukrywać, że czas, który poświęciłam na walkę z samą sobą, żeby w tym trwać, należał do bezproduktywnych okresów w moim życiu. Jednak w każdym szaleństwie jest metoda, moja polegała na odreagowywaniu " robotniczego " stresu przed komputerem. Był to sposób tak banalnie prosty, że aż śmieszny, a nawet powiedziała bym trochę żałosny. Mianowicie polegał on na oglądaniu blogów. W wolnych chwilach, całymi godzinami, potrafiłam nałogowo gapić się na twórczość innych. Podglądałam dziesiątki blogów, zastanawiając się skąd ludzie mają na to czas, aż któregoś dnia trafiłam na JAGIENKĘ i Jej haft koralikowy. Oryginalny, unikatowy, misternie wykonany, wywarł na mnie ogromne wrażenie. Pomyślałam, to coś dla mnie i na nowo zaczęłam "dłubać" dwoma już technikami. Gdzieś pomiędzy frywolitkowaniem a beadingowaniem ( koralikowaniem lub koraliczeniem jak kto woli ) znalazłam czas na tzw. " składaczki " , które polubiłam za to, że efekt pracy widać od razu. Jest to miła odmiana od pracochłonnych i mozolnych projektów, które po pewnym czasie nieco mnie przygnębiają, zwłaszcza wtedy, kiedy końca nie widać. Śledząc trendy biżuteryjne nie mogła bym pominąć haftu soutache ( sutasz ). Odkryłam go dzięki AURUS , artystce tworzącej niepowtarzalną, efektowną i elegancką biżuterię. Jeszcze dużo mi brakuje do osiągnięcia przyzwoitego poziomu w tym kunszcie, chociaż by dlatego, że wciąż zgłębiam jego tajemnice. Sutasz jest kolejną metodą, w jakiej powstają moje prace i jak na razie pochłania większość mojego wolnego czasu, którego i tak mam jak na lekarstwo. Niestety nałóg był, jest i będzie nałogiem, wiec jak się domyślacie nie zrezygnowałam z podpatrywania innych blogów i robię to po dziś dzień. Mam swoje ulubione miejsca w sieci, które regularnie odwiedzam i to właśnie te odwiedziny sprawiły, że dojrzałam do tego aby założyć własnego bloga.Początkowo myślałam, żeby było to coś w rodzaju fotogalerii, ale wydaje mi się jednak, że nie jest to najlepszy pomysł. Skoro już zaczęłam, to niech będzie z rozmachem, a co mi tam szkodzi, niech będzie dla każdego i do poczytania i do pooglądania, niech każdy znajdzie coś dla siebie, w końcu trzeba mieć swój styl. Postanowiłam więc, że będzie to blog z charakterem. Obiecuję, będzie się tu sporo działo, więc ZAPRASZAM :)   

1 komentarz:

  1. Witam
    dziękuję za miłe i ciepłe słowa jak również za umieszczenie mnie w poście. Życzę z całego serca aby zarówno tworzenie biżuterii jak prowadzenie bloga sprawiało Pani dużo przyjemności :)
    pozdrawiam cieplutko
    Aurus

    OdpowiedzUsuń