sobota, 13 kwietnia 2013

"A co to będzie...?" cz.II - Małe postępy.

     Niedawno zaprezentowałam wam materiały z których ma powstać kolejna z moich dużych prac. Jak na razie postępy nad projektem nie idą tak szybko jakbym sobie tego życzyła. Głównie dlatego, że postanowiłam jednocześnie podjąć walkę z moją (nad)wagą [o tym jednak innym razem :)]. Dziś mam zamiar pokazać wam co udało mi się zrobić do tej pory. Zważywszy, że pracuje głównie późnym wieczorem (często nawet w nocy) to trudno wtedy o dobre oświetlenie, tym bardziej bez profesjonalnego sprzętu. Dlatego też jakość zdjęć nie jest  najlepsza (delikatnie rzecz ujmując). Mam  jednak nadzieje, że mi to jakoś wybaczycie. Pozwólcie więc, że przejdę do tego co już za mną.


     Narysowałam szkic projektu na papierze (celowo go nie ujawnię żeby nie psuć niespodzianki  :P). Później za pomocą zwykłej kalki ołówkowej przeniosłam go na filcowy podkład. Ponieważ łatwiej mi się pracuję na trochę mniejszych powierzchniach niż format A4, to też wycięłam wstępnie poszczególne elementy.



     Mając tak przygotowane fragmenty przystąpiłam do wykonywania głównego motywu. Na który, w tym przypadku, składają się kaboszony amazonitu o kształcie markizy. Kamyki obszyłam japońskimi koralikami marki Toho. Użyłam do tego celu dwóch rodzai "drobnicy": treasure w kolorze opaque rainbow blue turquoise oraz  round (rozmiar 15/o) w kolorze opaque blue turquoise.





     Główny element jest już prawie gotowy,  pozostało go tylko wykończyć. I tutaj też zastosowałam najdrobniejszy rozmiar koralików (15/o) ale w kolorze opaque lustered white.





 No i proszę - skończone. Jeszcze tylko pokażę wam jak wyglądają oba elementy.



     Ułożenie kamyków nie jest przypadkowe :) Niektórzy mogą twierdzić że, przypominają im one pewne, bardzo popularne roślinki stosowane w "ziołolecznictwie". Niestety muszę ich rozczarować, nie o te roślinki chodzi :)
     Jeśli jesteście ciekawi dalszych postępów i chcecie się przekonać jak rozwinie się ten projekt, to zapraszam na kolejną odsłonę z cyklu "A co to będzie...?". Na dziś to niestety już wszystko.

5 komentarzy:

  1. Ślicznie to już wygląda:)
    Jestem ciekawa całości pracy:)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam, za odwagę, której mi jak dotąd brak. Mogę tylko zachwycać się tak ogromnymi projektami! A jestem bardzo ciekawa efektu końcowego. Jakoś nie mogę sobie wpasować tych wielokolorowych rivoli:) Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuje dziewczyny :) Następny post z tej serii ukaże się już niebawem więc zapraszam was do śledzenia postępów. Ulu tu nie ma czego podziwiać no chyba że cierpliwość :) bo w zasadzie haftuję się tak samo jak te małe projekty tylko trochę dłużej. Najtrudniej jest zacząć bo na samym początku przeraża ogrom pracy jaką trzeba wykonać. Powtarzam sobie wtedy, że z każdym przyszytym koralikiem jestem bliżej końca, a w miarę jak pracy przybywa mam coraz większa motywację do działania :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tworzysz piękne prace, ten projekt również zapowiada się bardzo interesująco.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem juz bardzo ciekawa efektu koncowego

    OdpowiedzUsuń